Wstaliśmy o 7.30. Z Prato wyruszyliśmy jednak dopiero ok. 11. Trzeba
było się przygotować na tydzień ciągłej jazdy. Wszystko spakowane? To w
drogę :)
Czas ruszać. |
Gdy w końcu udało nam się wyjechać z Prato, przyszedł czas na Pistoję.
We Włoszech wszystkie drogi prowadzą na autostradę. Musieliśmy być
uważni i stosować się do wszelkich znaków nakazu i zakazu, a tych we
włoskich miastach jest wyjątkowo wiele. Na szczęście z Pesci aż do Luccy
prowadziła już prosta droga.
Pescia. Od lewej: Łukasz, Paweł i ja. |
Lucca to miasto z ciekawym klimatem,
pięknymi budowlami (np. wieża z dębami na dachu), ciasnymi uliczkami,
otoczone murami obronnymi.
Po krótkim zwiedzaniu pojechaliśmy w kierunku
Morza Liguryjskiego. Do Viareggio zajechaliśmy po zmroku. Skorzystałem z
tego, że woda w morzu była wyjątkowo ciepła i postanowiłem się w nim
wykąpać :) Nie było już
jednak czasu na rozbijanie namiotu. Nocleg na piaszczystej plaży w
śpiworze. Oby nie padało. Tego dnia przejechaliśmy ok. 115km. Za mało.
Powinniśmy być już w Pizie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz