Gradoli. Idealne miejsce na biwak. |
Od Gradoli przez najbliższe 12 km jedziemy po płaskim asfalcie wzdłuż jeziora Bolsena. W końcu dojeżdżamy do miejscowości o tej samej nazwie. Bolsena to miejsce szczególne. Nie tylko ze względu na widok jaki roztacza się tu na piękne jezioro.
W tle jezioro Bolsena. |
Jezioro Bolsena "once again". |
Jezioro Bolsena. Od prawej: Paweł, Łukasz i ja. |
W 1263 pielgrzymujący do Rzymu ksiądz Piotr z Pragi zatrzymał się w Bolsenie. Podczas odprawiania mszy hostia w jego rękach zaczęła krwawić. Pokazał to przebywającemu w pobliskim Orvieto papieżowi Urbanowi IV. Ten ogłosił, iż miał miejsce cud eucharystyczny. Wpłynęło to na ogłoszenie w 1264 Święta Ciała i Krwi Pańskiej („Bożego Ciała”).
Wnętrze bazyliki Santa Cristina w Bolsenie - miejsce cudu. |
Bazylika Santa Cristina. |
Z Bolseny ruszamy na wschód. Czeka na nas dosyć stromy podjazd. Po przejechaniu ok. 15km docieramy do jednego z głównych celów naszej wyprawy - Civita di Bagnoregio. To starożytne miasto zostało założone przez Etrusków w VI w. p.n.e. Widok, jaki ukazuje się naszym oczom, zapiera dech w piersiach. W głowie krąży myśl: "Ja naprawdę tu jestem! Widziałem to w internecie, a teraz tu jestem!".
Civita di Bagnoregio. |
I żeby nie było, że mnie tam nie było ;) |
Zdjęcia nie oddają piękna, jakiego można tu doświadczyć. Trzeba przyznać, Civita di Bagnoregio wygląda bajecznie, aż... nierealnie. Wywyższone na tufowej skale, otoczone lasem, z pięknymi górami w tle, małe, zabytkowe miasteczko, wydaje się być twierdzą nie do zdobycia. Rzeczywiście do środka można dostać się jedynie za pomocą wąskiej, stromej kładki.
Stroma kładka prowadząca do Civita di Bagnoregio. |
Civita di Bagnoregio nazywane jest miastem "umierającym", ponieważ na stałe zamieszkuje tu od 12 (zimą) do 100 osób (latem). Pod wpływem erozji, tufowe skały niszczeją, a wraz z nimi domy będące jego granicą. Podstawowe zwiedzanie miasta kosztuje 1Euro. Wewnątrz podziwiamy zabytkowe budynki i klimatyczne wąskie alejki, gdzie powstał niejeden film.
Jedna z pięknych alejek w Civita di Bagnoregio. |
Ach, aż żal stąd wyjeżdżać. Jedziemy do pobliskiego marketu. Namawiam chłopaków do zrzutki na... obiad. Kupujemy makaron spaghetti 500g (52 centy), passatę pomidorową (68 centów) i tarty ser żółty (1,15 Euro). Za 78 centów na głowę mamy obiad. Mogę zaszaleć i zorganizować obiad a'la Makłowicz w Podróży. Przyprawy zabrałem ze sobą z Radomia: sól, pieprz ziołowy, czosnek granulowany, włoskie zioła. Całość prezentuje się całkiem ładnie, a po chłopakach widać, że w smaku jest jeszcze lepiej.
Składniki gotowe. Ależ będzie uczta. |
"Makłowicz" (czyt. Cook on the bike) w podróży :) |
I jak tu teraz jechać po takim obżarstwie? Jest już ok. 16, a na liczniku mamy dopiero 40km. Wiemy już, że Asyż też wypada z naszych planów. Gnamy prosto w kierunku Orvieto Scalo.
W oddali Orvieto - dawna siedziba papieży. |
Stąd czeka nas najcięższy podjazd naszej wyprawy. Przez kolejne 10km mamy cały czas pod górę. Stromizna zdaje się nie mieć końca, a mój kręgosłup odmawia już posłuszeństwa. W dodatku nie możemy znaleźć dobrego miejsca pod namiot. W końcu Łukasz postanawia odbić na bok i znajduje kawałek znośnego terenu. Ziemia jest usłana górkami i dołkami, ale nie możemy narzekać i rozbijamy namioty.
Przygotowania do noclegu. |
Tego dnia przejechaliśmy ok. 75km. Po szybkiej kolacji kładziemy się spać. To był dzień pełen wrażeń!
Ta porcyjka w rondelku to był obiad na ekipę? Bardzo głodowy zwłaszcza, że bez mięsa. Po takiej porcyjce ja bym miał siłę aby dojechać tylko na kurczaka z rożna.
OdpowiedzUsuńUwierz, byliśmy tak objedzeni, że nic byśmy więcej w siebie nie wmusili. Na takiej wyprawie wszystko, co nie jest zupką chińską lub konserwą, to rarytas :)
OdpowiedzUsuń