poniedziałek, 27 października 2014

Włochy Środkowe 2014 - Dzień 4 - 03.10.2014

Pobudka 5.50, a już 6.50 jesteśmy gotowi do drogi. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się w Gradoli. Jest kran z wodą pitną, ławeczki i miejsce na rozwieszenie mokrych namiotów. Słońce grzeje na całego. Jemy śniadanie, myjemy się, napełniamy bidony. Namioty schną bardzo szybko. 

 
Gradoli. Idealne miejsce na biwak.


Od Gradoli przez najbliższe 12 km jedziemy po płaskim asfalcie wzdłuż jeziora Bolsena. W końcu dojeżdżamy do miejscowości o tej samej nazwie. Bolsena to miejsce szczególne. Nie tylko ze względu na widok jaki roztacza się tu na piękne jezioro. 

 
W tle jezioro Bolsena.

 
Jezioro Bolsena "once again".

 
Jezioro Bolsena. Od prawej: Paweł, Łukasz i ja.


W 1263 pielgrzymujący do Rzymu ksiądz Piotr z Pragi zatrzymał się w Bolsenie. Podczas odprawiania mszy hostia w jego rękach zaczęła krwawić. Pokazał to przebywającemu w pobliskim Orvieto papieżowi Urbanowi IV. Ten ogłosił, iż miał miejsce cud eucharystyczny. Wpłynęło to na ogłoszenie w 1264 Święta Ciała i Krwi Pańskiej („Bożego Ciała”). 

 
Wnętrze bazyliki Santa Cristina w Bolsenie - miejsce cudu.

Bazylika Santa Cristina.

Z Bolseny ruszamy na wschód. Czeka na nas dosyć stromy podjazd. Po przejechaniu ok. 15km docieramy do jednego z głównych celów naszej wyprawy - Civita di Bagnoregio. To starożytne miasto zostało założone przez Etrusków w VI w. p.n.e. Widok, jaki ukazuje się naszym oczom, zapiera dech w piersiach. W głowie krąży myśl: "Ja naprawdę tu jestem! Widziałem to w internecie, a teraz tu jestem!". 

 
Civita di Bagnoregio.





I żeby nie było, że mnie tam nie było ;)

Zdjęcia nie oddają piękna, jakiego można tu doświadczyć. Trzeba przyznać, Civita di Bagnoregio wygląda bajecznie, aż... nierealnie. Wywyższone na tufowej skale, otoczone lasem, z pięknymi górami w tle, małe, zabytkowe miasteczko, wydaje się być twierdzą nie do zdobycia. Rzeczywiście do środka można dostać się jedynie za pomocą wąskiej, stromej kładki.

 
Stroma kładka prowadząca do Civita di Bagnoregio.

Civita di Bagnoregio nazywane jest miastem "umierającym", ponieważ na stałe zamieszkuje tu od 12 (zimą) do 100 osób (latem). Pod wpływem erozji, tufowe skały niszczeją, a wraz z nimi domy będące jego granicą. Podstawowe zwiedzanie miasta kosztuje 1Euro. Wewnątrz podziwiamy zabytkowe budynki i klimatyczne wąskie alejki, gdzie powstał niejeden film. 

 
Jedna z pięknych alejek w Civita di Bagnoregio.


Ach, aż żal stąd wyjeżdżać. Jedziemy do pobliskiego marketu. Namawiam chłopaków do zrzutki na... obiad. Kupujemy makaron spaghetti 500g (52 centy), passatę pomidorową (68 centów) i tarty ser żółty (1,15 Euro). Za 78 centów na głowę mamy obiad. Mogę zaszaleć i zorganizować obiad a'la Makłowicz w Podróży. Przyprawy zabrałem ze sobą z Radomia: sól, pieprz ziołowy, czosnek granulowany, włoskie zioła. Całość prezentuje się całkiem ładnie, a po chłopakach widać, że w smaku jest jeszcze lepiej. 

 
Składniki gotowe. Ależ będzie uczta.


"Makłowicz" (czyt. Cook on the bike) w podróży :)

I jak tu teraz jechać po takim obżarstwie? Jest już ok. 16, a na liczniku mamy dopiero 40km. Wiemy już, że Asyż też wypada z naszych planów. Gnamy prosto w kierunku Orvieto Scalo. 

 
W oddali Orvieto - dawna siedziba papieży.


Stąd czeka nas najcięższy podjazd naszej wyprawy. Przez kolejne 10km mamy cały czas pod górę. Stromizna zdaje się nie mieć końca, a mój kręgosłup odmawia już posłuszeństwa. W dodatku nie możemy znaleźć dobrego miejsca pod namiot. W końcu Łukasz postanawia odbić na bok i znajduje kawałek znośnego terenu. Ziemia jest usłana górkami i dołkami, ale nie możemy narzekać i rozbijamy namioty. 

 
Przygotowania do noclegu.


Tego dnia przejechaliśmy ok. 75km. Po szybkiej kolacji kładziemy się spać. To był dzień pełen wrażeń!

2 komentarze:

  1. Ta porcyjka w rondelku to był obiad na ekipę? Bardzo głodowy zwłaszcza, że bez mięsa. Po takiej porcyjce ja bym miał siłę aby dojechać tylko na kurczaka z rożna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwierz, byliśmy tak objedzeni, że nic byśmy więcej w siebie nie wmusili. Na takiej wyprawie wszystko, co nie jest zupką chińską lub konserwą, to rarytas :)

    OdpowiedzUsuń