sobota, 24 stycznia 2015

Włochy Środkowe 2014 - Dzień 5 - 04.10.2014

I znowu ta pobudka przed 6.00 - masakra! Ten moment, kiedy trzeba było wyjść ze śpiwora zapamiętam na zawsze. Niska temperatura, wokół mokro i jeszcze ciemno - brrr... A w śpiworze było tak ciepło. No nic, pora ruszać. Na szczęście nogi pedałują bez zarzutu.


Trochę pod górkę...

...i z górki :)

Zakrętów też nie brakowało.


Ok. 9 robimy przystanek. Czas na małe zakupy (chleb i woda). Chłopaki dodatkowo poszukują wina, ja wolałbym piwo... Rozglądając się po półkach z alkoholem, natrafiam na tańsze trunki. A tam moim oczom ukazuje się napis "Oryginalna Receptura" - czytam dalej - "Szlachetny Smak Piwa". No nie wierzę, piwo jasne pełne "Donner" prosto z Polski, we włoskim markecie :) Mimo wszystko rezygnujemy z alkoholu, na razie. Na tym samym przystanku gubię okulary rowerowe. Mimo poszukiwań nie udaje mi się ich znaleźć. No trudno, musimy jechać dalej. Droga jest dosyć monotonna, teren płaski. Jedynym urozmaiceniem są przejeżdżające włoskie "pendolino", te prawdziwe, bo jeżdżące z prędkością 240-260 km/h.

W okolicach Chiusi na dobre żegnamy się z Umbrią i wracamy do utęsknionej Toskanii. Mimo doczepionych do kierownicy rogów, zaczynają mocno drętwieć mi palce. Muszę się zatrzymać, poruszać dłońmi. Podobno to kwestia przekręcenia czterech śrubek przy kierownicy. Oczywiście nie ma na to czasu.
Ten dzień jest najgorętszym z całej wyprawy. Jestem przekonany, że temperatura wynosiła grubo ponad 30 st. C. Tego dnia po prostu się ze mnie lało. Na szczęście po drodze natrafiamy na kranik z bieżącą wodą i możemy skorzystać z kąpieli. Ulga niesamowita :)

Po drodze spotykamy sympatycznego Włocha, który prezentuje nam swoje auto-unikat, Renault Ami8 z pięknie rzeźbioną, drewnianą kierownicą.


Ekipa w komplecie + sympatyczny Włoch i jego Ami8.

W oddali Montepulciano.

Szpaler cyprysów a w oddali wieża Chiesa di San Biagio w Montepulciano.


Pan wspomina, że kolejnego dnia w tych okolicach będzie miał miejsce jarmark regionalny. Jednak nie możemy sobie pozwolić na zmarnowanie całego dnia. Jedziemy dalej.
Natrafiamy na lokalną toskańską kantynę. Spełnia się marzenie Łukasza i Pawła - regionalne wino w przystępnej cenie. Vino Sfuso pochodzi z gorszych winogron, nie uznawanych za godne butelkowania. Jednak absolutnie nie oznacza to, że źle smakuje. Bierzemy litr półsłodkiego czerwonego Vino Sfuso na trzech. Cena bardzo przystępna - 2,7 Euro za litr.


Toskańska kantyna z regionalnymi smakołykami.


Widząc takie pyszności buzia sama się uśmiecha :)

Kantyna wyposażona była w inne regionalne produkty jak: sery, szynki, miody, zioła, przyprawy i wiele innych smakołyków. Eh, tylko te ceny...

Przed nami najpiękniejsze krajobrazowo tereny Toskanii. Takim mianem wielu znawców określa odcinek od Montepulciano do San Quirico d'Orcia. Tereny rzeczywiście piękne. Wokół roztaczają się prześliczne wzgórza. Podobno w maju jest tu najpiękniej, a zieleń jest wręcz obłędna.

Po drodze "zaliczamy" Pienzę. Historyczne centrum miasta wpisane jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jednak nie sposób przecisnąć się tu z rowerem. Ciasne uliczki przepełnione są turystami, a z każdej strony "wyskakują" restauracje i stragany z regionalnymi produktami i pamiątkami.








Pienza







Między Pienzą a San Quirico d'Orcia spotykamy tabuny malarzy i fotografów, którzy lepiej lub gorzej uwieczniają piękno Toskanii. Faktycznie te właśnie widoki znaleźć można na wielu włoskich kalendarzach. Domy i małe, ładne kapliczki usytuowane na szczytach wzgórz, wśród cyprysów. Razem z Pawłem również dajemy się zauroczyć. Tutaj po prostu trzeba przyjechać, obejrzeć krajobraz, zatrzymać się w kilku miejscach. Warto na to poświecić trochę czasu, co z radością czynimy.


Najpiękniejsze krajobrazowe regiony Toskanii.

Veni, vidi, vici :) Okolice San Quirico d'Orcia.

W tle krajobraz wprost z włoskiego kalendarza.

Selfie z Pawłem ;)




Tego dnia nawet nocleg udaje nam się znaleźć szybciej. W okolicach Torrenieri znajduję idealną łąkę. Podłoże równe jak stół, a okolica bajeczna. Przebyliśmy tego dnia dystans ponad 90km. Rozbijamy namioty i wspólnie, niemal rodzinnie, spożywamy posiłek i raczymy się Vino Sfuso :) Po tak przyjemnym wieczorze szybko zasypiamy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz